Każdy letni dzień w turystycznych miejscowościach Majorki zaczyna się podobnie - wraz ze wschodem słońca wychodzą z klna ulice tysiące brytyjskich nastolatków. Przemieszczają się hałaśliwie przez miasteczka pełne neonów reklamujących bary, cluby go-go i tanie kebaby. Wszyscy są w stanie utrudniającym dotarcie do hotelu.
Tuż przed 6 rano na Punta Ballena ustawiaja się kolejki. Najwięksi twardziele kupują ostatnie drinki tuż przed zamknięciem barów. Wódka z Red Bullem kosztuje tu w przeliczeniu tylko 25 pensów. Niektórzy zażywają ostatnią dawkę tzw. "hippy crack", czyli gazu rozwesalającego sprzedawanego za niecałe 4 funty, w kolorowych balonach. Jest legalny, a daje efekt podobny jak po małej dawce kokainy.
Gdy budzi się reszta mieszkańców i turystow ulice są już posprzątane po wczesnorannych imprezowiczach. Jednak służby porządkowe nie mają łatwej pracy.ulice są śliskie od wymiocin i rozlanych drinków oraz zasypane ogromną ilością niedopałków. Wszyscy ci, którzy nie dotarli o własnych siłach do hotelowych łóżek i „polegli” na ulicy zostali już odprowadzeni w bezpieczne miejsce. Niektórzy zakończyli imprezową noc w szpitalu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz